Dnia pewnego na pocztę najzupełniej elektroniczną przyszło zaproszenie, takiej mniej więcej treści:
"Pewnego określonego dnia w miejskim Ogrodzie Zoologicznym odbędzie się gremialne przywitanie
nowo przybyłych lemurów". Dodano jednocześnie że "do paczki naszej dołączyć warto, bo wspólnie
fotografować będziemy tam wszystko co się rusza, a także nieruchomości, bo zmian budowlanych
zaszło tam tak wiele, że tylko liczne zdjęcia mogą o nich opowiedzieć".
Co do zwierząt lemurów to okazało się, że ich przybycie do naszego zoologa to sensacyja ponoć wielka
i niezwykła, albowiem w ostatnim czasie był jakiś popularny film z tymiż stworzeniami w roli głównej a tutaj
na zasadzie pierwszeństwa a na żywo zbiorowe fotografowanie ich ekskluzywnie zostało załatwione.
Ponieważ dawno nie byłem z aparatem wśród zwierząt to pomysł mi się spodobał. Jednakże z zaproszenia
nie skorzystałem i uzasadniam to tak. Otóż w swym sędziwym życiu dorobiłem się paru maksym, które
z grubsza pomagają mi w miarę bezkolizyjnie przechodzić przez życie. Jedna z nich (boleśnie wyryta na
mych skomplikowanych zwojach mózgowych) brzmi:
Idziesz na plener w towarzystwie - to masz przyjaciół,
Idziesz na plener sam - to masz zdjęcia, (a nawet czasem i fotografie).
Ponieważ w ostatnim czasie nastawiam się bardziej na zdobywanie zdjęć niż przyjaciół, z żalem ale jednak
wybrałem opcję drugą. Niemniej jednak temat zawisł w powietrzu. Kiedy więc nadarzył się dzień
pogodny nieśmiało zaszedłem do Ogrodu i zdjęć parę z tej okazji prezentuję cały wdzięczny za inspirację.
- Wiadomo komu!
wtorek, 15 października 2013
Zaproszenie na lemura 1/2 (1344)
Autor: Obserwator Toruński o 05:01
Etykiety: Gazeta Pomorska, lemur, MM, Moje Miasto, muflon, Ogród Zoobotaniczny, paw, struś, zegar słoneczny
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Racja!
Maksyma w moim przypadku sprawdza się w stu procentach.
Są maksymy które wiszą w powietrzu.
- Nic tylko je brać!
Michał, powiedziałabym, że pi... ale tak to napiszę, że głupoty piszesz.
Prawdą jest, iż ilość osób na plenerze ma związek z rezultatami w postaci "zrobionych" zdjęć. Udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że przy fotografowaniu nie występuje zjawisko "podzielności uwagi".
Oczywiście objawiony aksjomat nie dotyczy "napoleonów". - Oni potrafią (tak jak pierwowzór) dyktować 7 listów jednocześnie robiąc przy tym foto-pejzaże niezwykłej cudowności... .
Jako zwykły człowiek obstaję więc przy swoim: idę sam - zdjęcia mam, idę w grupie mam zdjęcia do zrobienia. Oczywiście zyskuje się przyjaciół, ale - jak wiadomo - na ich wdzięczność (albo co najmniej zrozumienie) nie zawsze można co liczyć.
A w ogóle to - nie wiedząc jak u Was - jesień mam.
I nie ma na to rady.
Prześlij komentarz