Widząc chłopaczka - na oko lat około 15-tu - chowającego się po krzakach zawołałem groźnie doń:
A pan - młody człowieku - co tutaj robisz?! Młodzieniec nieco zmieszany, wstał z kolan, otrzepał się, podszedł do mnie i nieśmiało powiedział:
- Ja tu proszę pana w gościach jestem. - A potem już nieco pewniej dodał: - Państwo Działowscy nas do siebie zaprosili!
- ...ale teraz, t e r a z co tu robisz? Dlaczego po krzakach huncwocie się chowasz, a-a-a!? - Groźny ton wcale nie przytłumił uśmiechu na mojej twarzy. Chuderlawy młodzieniec ośmielony tym objaśnił:
- No... my tu się w chowanego z Julcią i Józefcią bawimy. - A ja na to:
- No skoro w gościach i skoro się bawicie... . Tylko jak już skończycie te harce to pamiętaj żebyś buty w stawie nieco opłukał coby familia się nie gniewała. A przy okazji: nie zapomnij panienkom czego dobrego po tych harcach poczytać! Przecież chyba nie tylko gonitwy waszeć masz w głowie!?
- No, nie! Czasami czytam, niekiedy listy piszę, no i czasami gram.
- A w co młodzieńcze grasz?
- Ogólnie to w klipę, albo w cymbergaja. ...ale na fortepianie też gram! - dodał tryumfująco.
- O barbarzyńco! To ty nicponiu w cymbergaja, na fortepianie? Jak możesz!? - Mało zawału nie dostałem na tak jawne barbarzyństwo.
- Nie proszę pana, to nie tak ja gram. Ja gram na fortepianie, znaczy na klawiszach, no, melodie różne takie: walce, kujawiaki i polki... . A czasem to nawet preludiumy lub nokturny. - Młodzian teraz już śmiało wyprostowany uważnie patrzył na mnie.
- Czekaj, czekaj! A czy ty czasem nie jesteś ten Frycek od tego guwernera i nauczyciela muzyki co to niedawno z rodzicami do pałacu przyjechał?
- Tak proszę pana, to ja: nazywam się Fryderyk Franciszek Chopin.
- A, jeśli mogę - młodzieniec odważył się na zadanie pytania - a pan to kto? - Chłopaczek patrzył na mnie badawczo.
- Ja? Ach, ja?! - No cóż ja jestem... .
Obraz się zamazał i głos zanikł. Nie dosłyszałem co było dalej.
- Poszedłem robić zdjęcia.
A pan - młody człowieku - co tutaj robisz?! Młodzieniec nieco zmieszany, wstał z kolan, otrzepał się, podszedł do mnie i nieśmiało powiedział:
- Ja tu proszę pana w gościach jestem. - A potem już nieco pewniej dodał: - Państwo Działowscy nas do siebie zaprosili!
- ...ale teraz, t e r a z co tu robisz? Dlaczego po krzakach huncwocie się chowasz, a-a-a!? - Groźny ton wcale nie przytłumił uśmiechu na mojej twarzy. Chuderlawy młodzieniec ośmielony tym objaśnił:
- No... my tu się w chowanego z Julcią i Józefcią bawimy. - A ja na to:
- No skoro w gościach i skoro się bawicie... . Tylko jak już skończycie te harce to pamiętaj żebyś buty w stawie nieco opłukał coby familia się nie gniewała. A przy okazji: nie zapomnij panienkom czego dobrego po tych harcach poczytać! Przecież chyba nie tylko gonitwy waszeć masz w głowie!?
- No, nie! Czasami czytam, niekiedy listy piszę, no i czasami gram.
- A w co młodzieńcze grasz?
- Ogólnie to w klipę, albo w cymbergaja. ...ale na fortepianie też gram! - dodał tryumfująco.
- O barbarzyńco! To ty nicponiu w cymbergaja, na fortepianie? Jak możesz!? - Mało zawału nie dostałem na tak jawne barbarzyństwo.
- Nie proszę pana, to nie tak ja gram. Ja gram na fortepianie, znaczy na klawiszach, no, melodie różne takie: walce, kujawiaki i polki... . A czasem to nawet preludiumy lub nokturny. - Młodzian teraz już śmiało wyprostowany uważnie patrzył na mnie.
- Czekaj, czekaj! A czy ty czasem nie jesteś ten Frycek od tego guwernera i nauczyciela muzyki co to niedawno z rodzicami do pałacu przyjechał?
- Tak proszę pana, to ja: nazywam się Fryderyk Franciszek Chopin.
- A, jeśli mogę - młodzieniec odważył się na zadanie pytania - a pan to kto? - Chłopaczek patrzył na mnie badawczo.
- Ja? Ach, ja?! - No cóż ja jestem... .
Obraz się zamazał i głos zanikł. Nie dosłyszałem co było dalej.
- Poszedłem robić zdjęcia.
- To historycznie potwierdzony fakt, że Fryderyk Chopin był dwa razy w Turznie: w 1825 i 1827r.
3 komentarze:
Pamiętam pałac w Turznie jako zaniedbaną szkołę chyba z jakimś warsztatem PGR obok. W Turznie mieszkał i mieszka nadal mój przyjaciel z liceum stąd moje częste tam wizyty (pociągiem lub rowerem. Z radością przyjąłem fakt odrestaurowania pałacu. O Szopenie też Jacek mi mówił. Podobno wyrzucono na śmieci fortepian na którym grywał... Ideał sięgnął bruku?
> Podobno wyrzucono na śmieci fortepian na którym (Chopin) grywał... Ideał sięgnął bruku?
Skłonny jestem twierdzić, że to bruk własnymi rencyma sięgnął po ideał.
Tak dobrego losu - jak pałacowi w Turznie - życzę popadającemu w ruinę pałacowi w Niedźwiedziu pod Wąbrzeźnem. A piękną on historię ma! Jeszcze jakiś czas temu był tam normalny dach. Teraz dachówkę zdjęli, żeby przegniłe krokwie nie załamały się pod ciężarem. Była tam też romantyczna "wieża dumania" - zawaliła się przy stękaniu lokalnych władz, że jaka szkoda... . Co jakiś czas tylko jakiś bezwzględny kolekcjoner odłupuje kolejną żeliwną głowę niedźwiedzia.
- Ech! Na wspomnienie tych faktów robi mi się bardziej jesiennie.
Niesamowite zdjęcia do tego wciągająca historia :) super, super i jeszcze raz super.
Prześlij komentarz