Wiedziałem, doskonale widziałem jak dojechać do skitu! ...co jednak mi broni, aby zapytać raz jeszcze,
zagadnąć i upewnić się? No i tak się poznaliśmy: Poskrobko, Stanisław Poskrobko jestem! Malarz.
W zasadzie pan Stanisław nie musiał mi tego mówić: wszędzie obrazy, rysunki, szkice. Oparte o jabłonkę,
ściany domu - niczym galeria pod chmurką - na ścianach, pod ścianami... . Najwięcej płócien.
- I tymi się zachwyciłem.
Po spotkaniu w myślach odtworzyłem powstawanie obrazu i wygląda na to, że taki obraz robi się całkiem
po prostu. Na początek bierzesz wrażliwość na kolor i barwy koniecznie tutejsze. Potem trzeba zrobić
mocną ramę i naciągnąć na nią worek po kartoflach: taki z piękną mocną fakturą, włochaty nieco.
A potem już tylko uważnie spojrzenie na przestrzeń jeszcze nie zapełnioną. Trochę szybkich ruchów
pastelami i widoczny dla innych jest ten obraz co dotąd gotowy w głowie mieszkał. I deska, koniecznie
deska ze swoimi słojami, kolorami i fakturami na obrazie musi być!
I chociaż Artysta:
- miał wystaw parę
- pracę magisterską o Jego twórczości napisano,
- obrazy Jego do włoskiego Trewiso pojechały to... .
Jeszcze jeden artysta nieodkryty przez szeroki świat, schowany gdzieś na marginesie, na skraju Puszczy
Białowieskiej, niedaleko Narwi, w swojej wioseczce Rybaki.
- Nazywa się Poskrobko, Stanisław Poskrobko. Malarz.
poniedziałek, 14 października 2013
Podlaskie klimaty 2/2 (1343)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz