Koniec tygodnia ładnie zbiegł się z zakończeniem zębowej niedyspozycji (ząb - zupa zębowa),
która od przeszło tygodnia eliminowała mnie z normalnego życia. W międzyczasie trzeba
było jednak żyć, no to na rosyjskiej fali poserfowałem w kierunku Haruki Murakami.
Rzecz odczułem jako dosadną ("1Q84") pełną drapieżnych szczegółów o ściśle azjatyckiej
urodzie. Do połowy (Do you speak Russian?) czytałem jak zaczarowany. Porządne pisarstwo,
gość wie gdzie kropki, gdzie przecinki stawiać a i sam sposób opowiadania historyi odbierałem
jako zajmujący i przeznaczony dla mnie.
Po połowie zmysły prysły i do samego końca było już tylko gorzej. A samo zakończenie
to już zupełna katastrofa. I tym się naród podobno ekscytował?!
- Ludzie znowu ktoś was oszukał!
Kiedy zaczadzenie minęło (po raz kolejny!) uświadomiłem sobie bardzo ważną rzecz:
dobrze jest być Europejczykiem. Wierzcie mi: kiedyś i tą złotą myśl rozwinę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz