Pani ze sklepiku osiedlowego na mój widok uśmiechnęła się szerzej niż zwykle.
- Dzień dobry! Witam pana, co podać?
Krótka wymiana informacji handlowych (podczas pakowania wiktuałów) została zakończona jak zwykle
czymś bardziej ciepłym. Tym razem była to kwestia osobista.
- A cóż to pan dzisiaj taki zamyślony?
- ...a, bo widzi pani, czapki nie włożyłem na głowę, na dworze plucha, a ja na dodatek myślami jestem
bardziej gdzie indziej niż tu i teraz... . Ot, taka jesienna zima mnie naszła.
- O! - Pani zauważyła dyskretnie.
Szybko wyszedłem ze sklepu nie objaśniając, że jeszcze jestem pod wypływem wczorajszego spotkania
z osobą niezwykłą czyli z Panem_A. Nie, nie! Nie jestem jeszcze tak odważny, aby od zaraz - teraz
o tym spotkaniu szeroko opowiadać.
- Kiedyś to chyba na pewno wszystko powiem, ale (proszę!) nie teraz!
Po przyjściu do domu zauważyłem, że byłem na dworze w dwóch różnych butach: brązowym
i czarnym. Na szczęście tak dobrana para akurat całe podeszwy miała, bo inaczej na tym deszczu to by se
przemoczyła kaczka nóżki!
* * *
Standardowa wizyta w placówce "Państwowej Służbie Chorobom".
A tam na ścianie świąteczne ni to życzenia ni to przepowiednia.
- Lekarzom ich czapie już dziękujemy.
Uwaga! Policzyłem drzwi od gabinetów: były trzy + pokój dyrekcji.
- Lekarz czy urzędnik to też człowiek, a nawet potencjalny pacjent!