Przy okazji Spraw Pilnych wizyta w Bydgoszczy przebiegła szybko i bez zbędnych ceremonii.
Zapowiedzi jak poprzednio nie było, przybycia do miejsc specjalnie pięknych nie planowano.
Wszak nie w celach opiewania urody miasta Kazimierza Wielkiego (Co on tam robił?) przybyłem.
Dobrze, że już kiedyś trafiłem na Cieszkowskiego, czyli jak na razie jedyną ulicę w tym mieście godną
uwagi. Odpadł mi więc obowiązek dokumentowania urody bydgoskich fasad... .
Trafiłem do parku Wincentego Witosa na którego dzisiejszy
PSL (Tfu!) się powołuje. Unikając polityki po tym parku
miałem ochotę i okazję się przespacerować.
Specjalnie czegoś ciekawego tam nie zauważyłem, aleć - jak
to na na bezorlu bywa - zwykły gołąb też mię ucieszył!
Nawet wrona siwa - niespecjalnej urody - zainteresowanie
na pustyni ptasiej (jak widać!) wywołała.
- O sroce nie wspominam, bo każdy widzi jaka ona jest!
O tego ostatniego ptaka mi się rozchodzi.
I tu już o poważny ton proszę. Ustalenie co to za ptak dla specjalisty pewnie nie jest trudne, ale ta szyja... .
- Dlaczego, jakim sposobem ona jest taka?
Gwarantuję własnym dobrym imieniem (a ma się takie!), że to nie żaden makabryczny żart! Obróbce
graficznej (oprócz zmniejszenia i nadania sygnaturki) to zdjęcie nie zostało poddane. Dla nadal
wątpiących wyjściowe zdjęcie prosto z aparatu czyli surowego raw'a (8,65 MB) mogę podesłać.
- Czy ktoś potrafi to wyjaśnić!?