Koncert w ten parny podwieczór rozpoczął się i skończył punktualnie.
Zaobserwowano i usłyszano artystów w następującym składzie:
- żaby bagienne: nieznany gatunek, sztuk parę, odzywały się z rzadka i solo
- trzciniaki i/lub trzcinniczki: ileś, schowane, koncertowały na Stawie L+P
- kaczki krzyżówki; widoczne, pływające, 8 par + 1 para doleciała
- kaczka łyska: jedna odważna na Stawie L
- sójka: przelot na lewo od Stawu L, ledwie ją usłyszałem
- ptaki nieznane: głosy z kępy po drugiej stronie ul. Batorego
- klucz łabędzi: 7 par, wyraźnie słyszalny śpiew, hit tego koncertu!
Publika pojawiała się nielicznie i w rożnych odstępach / kierunkach maszerowała.
Pewien rowerzysta przedefilował dwa razy i przyglądał się podejrzliwie
facetowi niezłomnie siedzącemu na ogrodowym krześle pod drzewem.
- Nic dziwnego w czasie koncertu kropiło, a przed i po lało jak do cebra.
Tropikalnie.
Intensywne wpatrywanie i wsłuchiwanie się w przyrodę zaowocowało ciekawymi
spostrzeżeniami tak na temat przyrody, własnej osoby jak i ludzi w ogóle.
- Kiedyś się nimi podzielę.
Oj, będzie sobie z czego pożartować!
niedziela, 8 lipca 2012
Concert in the rain (953)
Autor: Obserwator Toruński o 05:19 0 komentarze
Etykiety: "Nasze Stawy", deszcz, ulewa
Subskrybuj:
Posty (Atom)