W związku z ogólnym ochłodzeniem, gdy przeczucie, że lato minęło graniczy z pewnością,
że już nigdy (już nigdy!) dzisiejsza kuchnia oferuje żurawie saute w locie własnym.
Aby nie było na mnie, że się lenię dorzucam jeszcze parę błysków Wisły.
Na moje usprawiedliwienie działa fakt, że jestem na rekonwalescencji.
Nadal czuję się zatruty: wiadomo przez Kogo i Czym.