Audiencja
Wczoraj kwieciście udowadniano tezę, że pseudofilozoficzny bełkot którym
posługują się do ogłupienia niektórzy propagatorzy sztuki ma swoje odpowiedniki
w gipsowej rzeczywistości niby ludowej sztuki.
- A przecież sztuka ludowa nie musi boleć. Proszę spojrzeć tutaj.
Po takich trudach minionego dnia - na odreagowanie przeciążenia
myśleniem - było się umówionym na kontakt z Przyrodą.
Gdy stawiłem się wczesnym rankiem przywitała mnie sucha pustka.
Gdzieniegdzie tylko kosy i kwiczoły gmerały w zeszłorocznych liściach... .
No to postałem chwilę wyczekując.
A wiedziałem, wiedziałem, że przyjdzie! Na pewno przyjdzie!
- Byliśmy przecież umówieni.
Na początek ono filuternie wychyliło się z za drzewa i...
...dla ostrożności w cieniu chwilę posiedziało uważnie popatrując, czy aby
na pewno Ten Duży nie szkodzi.
Ponieważ na namolnego raczej nie wyglądał można było sobie pohasać.
Dowolnie.
...i na różne sposoby a wielokroć!
Ale ileż tego hasania było!
Wystarczył jeden nieostrożny ruch i ono zwiewnie pognało w podskokach na drzewo.
Aż się kurzyło.
W chwilę potem audiencja została - z właściwym sobie wdziękiem - zakończona.
Pueta: Nie wystarczy fotografować w trybie preselekcji przesłony! Trzeba jeszcze
czasy kontrolować jakie wychodzą! Przy foceniu "z ręki" ma się potem worek
nieostrych, z którymi nic nie można już.
Mimo wszystkie troski: to był całkiem niezły "Poranek wiewiórki".
...i okulary się znalazły!