Czasami odnoszę wrażenie, że jest lepiej gdy ludzie nie wiedzą co to / gdzie to / jaki to
jest Las Piwnicki. Z rzadka pojawia się tam ktoś na rowerze, biegacz pojedynczy, mała
rodzina z dziećmi. Po cichu ta wizyta się odbywa, goście są stosownie ubrani i zachowują
się odpowiednio do rangi miejsca.
I w takim miejscu pod dębem posiedzieć spokojnie można, wiosennego lasu posłuchać... .
I od razu narzuca się proste porównanie z pobliską Barbarką. Tłumy i grille,
wrzaski i piwo. Taki przyrodniczy hipermarket.
Cieszmy się we właściwy sposób, że mamy tą swoją toruńską puszczę!