I na dowód braku szans na pełną wypowiedź różne performance niekiedy długo pokazywali... .
A tu pogodne spotkanie z Modiglianim w tle. Pełne zaciekawienia spojrzenie, szacunek i zrozumienie
dla oddychania, dla zajmowania się fotografią. I czysta przyjemność wspólnego przebywania (przez krótką
chwilę, która się już nigdy z założenia nie powtórzy!) z kimś obopólnie Bardzo Ważnym.
Oddzielony szczelną barierą wieku, doświadczeń i oczekiwań spokojnie choć naprędce dzielę się tym co
uważam za prawdziwe. Dlaczego fotografuję, dlaczego teraz portret, dlaczego coś w nim tak a nie inaczej... .
A gdzieś obok nas (za szczelną zasłoną swojego świata) być może toczyły się rozmowy na podobnym
poziomie radości ze wspólnego bycia... .
Nawet oddzieleni szybą - widząc się po raz pierwszy i ostatni - ufamy sobie! I jak widać nie trzeba słów
aby zostać dobrze zrozumianym... .
Czasami tylko uważne spojrzenie przenosi porozumienie na dystans, może świadczyć o wątpliwościach
co do postawy / osoby nosiciela aparatu. Gdyby tak miało się zdarzyć z podniesionym czołem hipotetycznie
nietrafne oceny przyjmuję. Może przecież być tak, że widząc Galateę czy Safonę sam w jej oczach za
Golema robię.
- Aby aż takie myślenie mogło powstać straszne sprawy musiałyby się kiedyś zdarzyć... .
Mimo tegoż pogodny jestem!
Mam świadomość, że moje intencje są czyste, a za plecami mam te parę tysięcy zdjęć z których
żadne (tak się starałem!) nie skrzywdziło drugiego człowieka. Ani myślą, mową, uczynkiem czy
zaniedbaniem. To dlatego mam odwagę zaglądać ludziom w oczy.
- I wierz mi Szanowny Obserwatorze: to są piękne spotkania!
Zawodowcy nie mogą sobie pozwolić na taki indywidualny luksus! Muszą uważnie obserwując c a ł ą
rzeczywistość rejestrować, bez rysu osobistego, bez skazy personalnej spowodowanej subiektywizmem.
I podczas gdy ja tylko dostępne mi okruchy pokazuję (zaledwie kilka spektakli!) oni muszą pokazać
c a ł o ś ć .
- Chylę czoła przed musem zawodowym, choć nie zazdroszczę... .
Przedostatni dostępny dla mnie performance swym końcowym efektem zaskoczył mnie! Pracowicie
budowana konstrukcja (wszyscy jej powstawanie śledziliśmy z zapartym tchem) okazała się być
szczudłami / skrzydłami!
W krótkiej rozmowie po spektaklu Artysta narzekał, że nie udało się i nie poleciał... .
Moje zdjęcia (jak widać!) świadczą o czymś wręcz przeciwnym - nie ma w nich żadnego fotomontażu.
przekazano takie, że skoro wszyscy są ponurzy (a dzień Święta Narodowego był!) to oni spędzą je na
wesoło, radośnie pląsając... .
Cechami charakterystycznymi wydarzenia były: nieliczność pochodu i odwaga osób uczestniczących, aby
tak niepopularną u nas radość ze Święta po swojemu wszem i wobec pokazać.
I poszli w miasto tą radość objawiać, ale beze mnie.
- Mam swoje ścieżki - mam swój świat - inne książki czytam.
Ani lepsze one ani gorsze: po prostu inne.
Dla mnie "Festiwal" już się zakończył! Jeszcze tylko w kawiarni krótka rozmowa o sztuce robienia
portretów (zapraszam do Portretowni Toruńskiej), jeszcze tylko znajomej twarzy utrwalenie (pozdrawiam
"Rosyjską Duszę"!) i ... zostawiam uczestników "Festiwalu" sam na sam z muzykami, performerami,
i filozoficznymi nastrojami.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz