Nic nie jest białe! ...i nic nie jest czarne - można by uzupełnić.
W toruńskich "Znakach Czasu" nastąpiła zmiana warty: Aleksandra Mosiołek (dotychczasowa
rzeczniczka prasowa instytucji - pozdrawiam!) udała się na robienie doktoratu (sukcesów naukowych
życzę!) popularyzację sztuki współczesnej zostawiając komuś innemu.
* * *
A co tu u nas robi Georgio Vasari? A, to już jest dłuższa historia i jak się okaże z CSW ściśle wiążąca się.
Mając lat 17 dopadła mnie wiadomość o tym, że pojawiły się na rynku "Żywoty...". Zanim dotarłem do
księgarni cymelium już dawno nie było i żadne tam błagania znajomych księgarzy nie przynosiły skutku.
W Toruniu nie przynosiły, bo gdzie indziej i owszem nawet bez zabiegów nadzwyczajnych wolumin kupiłem.
- A było to tak.
Pojechałem do Wąbrzeźna. Wchodzę do księgarni tej co w rynku kiedyś była no i pytam. A pani mi na to:
- No mam, jedną książkę na szczęście tylko. Musi magazyny czyścili, że mi ją przysłano! Pan zobaczy, nie
dość że licho zrobiona (kartki nawet nie porozcinane!) to jeszcze kulawo ją poszyli. I do tego zleżała jakaś
taka, bo papier całkiem żółty się zrobił... .
- Tak było.
A czemu obrazki z tej książki aż po czterykroć zacytowano?! Z uwagi na ich urodę i za sprawą CSW!
Wczoraj już, już miałem rozeźlony wychodzić z Herzoga, a tu za załomem muru... Czytelnia mi się objawiła!
Komputerów po bokach rząd stoi i jest jeszcze jakaś wystawa. Okazała się być tam prezentacja rzeczy
znalezionych przez elbląskich konserwatorów w starych książkach.
I tu już było pięknie. Zza nielicznych (myślę, że póki co) regałów objawiła się Pani Muza opiekująca się
wystawą i nie odpuściła mi, aż do ostatniego eksponatu. Delikatnie i fachowo zostałem oprowadzony. I to
jak! Pani zwracała uwagę na osobliwości i szczegóły, wskazywała na smaczki i wyjątki, kierowała moją
toporną uwagę delikatnie nurzając mnie w czystej przyjemności obcowania z rzeczami zapomnianymi czy
przechowywanymi w inkunabułach, księgach i książkach.
- Wycinanka H.Ch. Andresena też tam była!
Tak, t e g o Andersena.
Wyszedłem stamtąd oczarowany tym, że jednak można jak się chce, że... .
- Czasami zdarzają się nam ludzie na właściwym miejscu.
A jak ma się G.V. do tego banknotu? Otóż właśnie w tym pięknym woluminie (wczoraj, przez absolutny
przypadek!) ten właśnie piękny bilet bankowy w "Żywotach..." odkryłem! Te osoby do których uroda
niżej pokazywanego dzieła sztuki nie przemawia informuję, że przed wojną za 100 złotych to krowę można
było kupić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz