Mamy więc sobotni przyjazd prowincjusza do Gdańska.
Buro, nieco wilgotno jest i z lekka chłodnawo, ale ciekawie.
Szeroko otwartymi oczętami przyglądam się miastu.
I naprawdę nie dziwię się średniowiecznym torunianom, że stąd inspiracje czerpali! I samemu z dobrych
wzorów tu zastanych by się chciało skorzystać. Po takim przygotowaniu mocno postanawiam sobie, aby
następne 365 dni prywatnie ogłosić "Rokiem Gdańska".
...bo teraz dojazd do miasta wzorcowego jest krótkotrwały (zaledwie 2,5 godziny), a atrakcji co niemiara!
Jeszcze tylko załatwić sobie odpowiednio wcześniej lokalnego przewodnika (na zasadzie Ty mi tajemnice
Gdańska - a ja Ci niezwykły Toruń pokażę) nieco bolesny problem pogody starannym wyborem terminu
zminimalizować i... nuże w miasto się zanurzać! A póki co koniec wyprawy.
Tuż przed odjazdem z Gdańska jeszcze rejestruję pomnik przypominający wojnę, o której zresztą
prawie każdy krok po mieście przypomina... .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz