Przy okazji Spraw Pilnych wizyta w Bydgoszczy przebiegła szybko i bez zbędnych ceremonii.
Zapowiedzi jak poprzednio nie było, przybycia do miejsc specjalnie pięknych nie planowano.
Wszak nie w celach opiewania urody miasta Kazimierza Wielkiego (Co on tam robił?) przybyłem.
Dobrze, że już kiedyś trafiłem na Cieszkowskiego, czyli jak na razie jedyną ulicę w tym mieście godną
uwagi. Odpadł mi więc obowiązek dokumentowania urody bydgoskich fasad... .
Trafiłem do parku Wincentego Witosa na którego dzisiejszy
PSL (Tfu!) się powołuje. Unikając polityki po tym parku
miałem ochotę i okazję się przespacerować.
Specjalnie czegoś ciekawego tam nie zauważyłem, aleć - jak
to na na bezorlu bywa - zwykły gołąb też mię ucieszył!
Nawet wrona siwa - niespecjalnej urody - zainteresowanie
na pustyni ptasiej (jak widać!) wywołała.
- O sroce nie wspominam, bo każdy widzi jaka ona jest!
O tego ostatniego ptaka mi się rozchodzi.
I tu już o poważny ton proszę. Ustalenie co to za ptak dla specjalisty pewnie nie jest trudne, ale ta szyja... .
- Dlaczego, jakim sposobem ona jest taka?
Gwarantuję własnym dobrym imieniem (a ma się takie!), że to nie żaden makabryczny żart! Obróbce
graficznej (oprócz zmniejszenia i nadania sygnaturki) to zdjęcie nie zostało poddane. Dla nadal
wątpiących wyjściowe zdjęcie prosto z aparatu czyli surowego raw'a (8,65 MB) mogę podesłać.
- Czy ktoś potrafi to wyjaśnić!?
7 komentarzy:
Ptaków w tym parku mało, bo szanują przestrzeń należącą do zmarłych ;)
Proszę o objaśnienie tej informacji.
Cały bydgoski Park Witosa to były najstarszy i największy cmentarz ewangelicki. Zlikwidowano go w 1952 r.
No i teraz już mamy dodatkowe znaczenie (zupełnie nieświadomie) nadanego tytułu... .
- Za objaśnienie dziękuję.
A przy okazji... . Czasami próbuję sobie zracjonalizować wyjaśnienie takich faktów. Myślę, że w tym wypadku może chodzić - w takim samym stopniu - o traumę powojenną (w uproszeniu: niemieckie a więc nazistowskie a więc sprzyjać zapomnieniu) jak i o względy praktyczne (odzyskać teren w środku miasta dla rekreacji). Tuż powojenny brak społeczności ewangelickiej (a co najmniej zanik jej wpływu na życie społeczne) po okropnościach wojny w B-szczy też mógł mieć swoje znaczenie.
Zdając sobie sprawę jak takie poglądy mogą się kłócić z obecnym pojmowaniem historii inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć zmiany funkcji tego obszaru... .
Nadal próbując sobie objaśnić i niczego nie usprawiedliwiając stwierdzam: w ostatecznym rozrachunku nie najgorsza ta zmiana. U nas w Toruniu na byłym cmentarzu żydowskim bloki pobudowano... .
Warto zwrócić uwagę, że przylegająca do parku ul. Ks. Ryszarda Markwarta jest jedną z ładniejszych w Bydgoszczy. O przykłady czego - jak twierdza sami bydgoszczanie - w tym mieście podobno trudno.
Willowa zabudowa (chyba z okresu międzywojennego) i obsadzenie jej platanami nadają jej własny, przyjemny charakter.
- I to jest pocieszające.
Cmentarz chciano już zlikwidować w 1926 r. ze względu na znaczny ubytek ludności niemieckiej po odzyskaniu niepodległości. Pruski Bromberg stanowili Niemcy w niemal 70%. W 1921 r. ok. 50%, a w przede dniu wojny między 20, a 30% (tu mogę się mylić)
Przed parkiem od strony ul. Jagiellońskiej umieszczono obelisk z inskrypcją, co się tam znajdowało. Zamiana cmentarza na park była najlepsza z możliwych (we Wrocławiu bardzo wiele osiedlowych parków to byłe cmentarze ewangelickie). Niestety sposób w jaki likwidowano cmentarz zasługuje na naganę...
Tak, cała dzielnica zwana Sielanką jest bardzo ciekawa od strony architektonicznej.
O kosa się rozchodzi. Młode to, więc i nie doświadczone. Upierzenie na szyi stracił pewnie w wyniku utarczek lub "kłopotów" z sąsiadami. Często też taki 'ubytek' jest tylko złudzeniem, ponieważ ptak po kąpieli lub po czyszczeniu piór może 'odkształcić' prawidłowy wygląd szyi. Pozdrawiam, Olek :)
> cała dzielnica zwana Sielanką jest bardzo ciekawa od strony architektonicznej
Słabo znając B. gdzieś kiedyś zakonotowałem sobie tą nazwę nie mając jej przypisanej do określonego miejsca. A teraz wiem. Za zamazanie białej plamy dziękuję!
> O kosa się rozchodzi.
Wytłumaczenie brzmi naturalnie i jest takie... prawdziwe. Aż dziw, że na nie sam nie wpadłem... . (W pobliżu faktycznie jest fontanna!) Pewnie dlatego, że byłem zbyt zszokowany nietypowym wyglądem. No i jeszcze - co najważniejsze - wiedzy zabrakło. Za wyjaśnienie makabrycznej (dla mnie!) zagadki dziękuję!
Prześlij komentarz