Mieszkańcy Torunia dwa razy uratowali świat.
- Drugi raz nie wszystko się udało.
Kiedy miał nadejść rok 1500 rozpowszechniano - mocno uzasadniając - obawy, że wraz z tą datą
świat się skończy. Postanowiono więc zbudować wielki dzwon, aby ten błagalnie grzmiąc dotarł do
Boga przekonując Go, że jeszcze nie teraz - jeszcze nie tym razem... .
Ten 2 metrowej wysokości olbrzym, wykonany został z miedzi, srebra i złota: waży 7,5 tony.
A serce jego potężne jest: ma 200kg! Nazywa się też odpowiednio dostojnie (Tuba Dei - Głos Boga)
i jest najstarszym gotyckim dzwonem w Polsce. Mimo swych wielkości jest tak czuły, że
nawet trącając go palcem wydaje piękny melodyjny dźwięk... .
Dzwoni do dziś, tylko w najważniejszych dla kościoła, miasta i kraju momentach. Na Boże
Narodzenie, na Wielkanoc, gdy król czy jakiś prezydent do miasta przyjeżdża. Pamiętam,
że kiedy komuna się obaliła szedłem gdzieś gdy nagle Tuba Dei zagrzmiał! Nieznajomi ludzie -
nawet w odległych zakątkach miasta - mówili wtedy do siebie: Słyszy pan? To ON dzwoni!
Pomógł ten dzwon miastu i światu swoim dzwonieniem odwracając w feralnym roku 1500
zbliżający się kataklizm.
Rok 2012 od dawna ogłaszano rokiem końca świata. Odwołując się do świetnej tradycji urządzono
więc dla ludu podniebne granie na wielu dzwonach z teatrem i tańcem połączone. A wszystko
odbyło się na toruńskich błoniach obecnie intensywnie przebudowywanych, co mrok nocy
(impreza zaczęła się o 22-giej) litościwie zasłonił.
Na początek na kurtynie wodnej film pokazywano. Młodzi ludzi mówili o tym co by zrobili gdyby
faktycznie na jutro miał tenże świata koniec się nam przytrafić. I tak z młodzieńczą żarliwością
(to było może naiwne, ale prawdziwe!) przypominano nam o tym, że życie, że miłość, że Rodzina
są najważniejsze.
- Pomysł świetny - wykonanie takie sobie.
Kurtyna wodna jako ekran? Ten pomysł był zadziwiający, gdy go w Toruniu wykorzystano po raz
pierwszy. Teraz to tylko dziwactwo, które ma dodatkowo uzasadnić wysoki koszt przedstawienia.
Najgorszą rzeczą jednak było w tym filmie gadanie. Pierwsze trzy - pięć - siedem - dziesięć
wypowiedzi było szczerych i prawdziwych. Potem już tylko powielano, gadano i paplano. To
naprawdę było nieznośne! Wiara urzędników w magię słowa to jest jakaś choroba toruńska.
- Oni potrafią tym słowotokiem każdą imprezę zgnić i zmurszować!
Świetny koncept na wprowadzenie do zasadniczego seansu, ale zagadany został.. . Widziałem
ludzi którzy z uwagi na późną porę po prostu odchodzili, bo z zamazanych obrazów na kurtynie
wodnej słychać było tylko niekończące się ględzenie... . Nie pierwszy raz ta choroba toruńska
nam się zapleniła.
Chorobliwą jest ta przesadna wiara w słowo gdy na plenerach ruch się liczy, światło jest ważne,
stroje działają... . Literaturę to se można na monitorze uprawiać, a nie w plenerze!
Potem już na szczęście było lepiej, świetniej i fantastyczniej. Naprawdę! Zaserwowano nam
wysokiej wartości przedstawienie o europejskiej klasie, szmycie i polocie.Na ten polot zwracam
uwagę, bo całość odbywała się (również głównie) na wielkim podnoszonym przez dźwig (jakby)
żyrandolu. Artyści tam rozmieszczeni akrobatowali grając na dzwonach, dzwonkach
i dzwoneczkach... . A całość była jak olbrzymia pozytywka, dziwna po francusku - reflektorami
gdzieś tam na wysokościach podświetlana... . Patetyczna bardzo.
- Ognie i dymy były też.
Mając w oczach, uszach i sercu to zapierające dech w piersiach przedstawienie nie sposób dodać
uwagi zasadniczej w sprawie promocji. Jak na spory koszt przedsięwzięcia nie wykorzystano
potężnej siły promocyjnej jaką mogłoby przynieść dla miasta to artystyczne wydarzenie.
Brak choćby newsa w ogólnopolskich mediach (np. "Teleexpress") należy uznać za prawdziwe
amatorstwo. Zajawki tu i ówdzie były, ale publiczne sprawozdania, reportaże ogólnopolskie?
- Ktoś je widział?
Drugim istotnym błędem była jej "niefotografowalność".
To oprócz gadania-gadania-gadania drugi objaw choroby toruńskiej.
- Teoria i praktyka "niefotografowalności" została omówiona tutaj.
Znajdzie się kiedyś człek odważny, aby z tych oczywistości skorzystać?
piątek, 8 czerwca 2012
Koniec świata 1/2 (923)
Autor: Obserwator Toruński o 10:56
Etykiety: koniec świata, TAK, Toruńska Agenda Kulturalna, Tuba Dei
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
To było wspaniałe!
Prześlij komentarz