Przebywając w Kadzidłowie zakładamy, że nikogo nie razi prezentowanie stworzeń chromych,
bo i na kalectwie się tu ochoczo zarabia. Park działa jako dożywalnia dla zwierząt
poszkodowanych przez cywilizację. - Tak zresztą działają i inne ośrodki prezentujące zwierzęta.
Wymagania nieokiełznanej komercji rządzącej Parkiem każą oglądaczom pospiesznie i na tempa
(drabinki pomiędzy kwaterami) przemieszczać się wielkimi chmarami. Nasze stado liczyło około
50 osób. Zwiedzanie Parku odbywa się tylko pod komendą przewodnika.
- Nam się trafiła akurat sympatyczna pani.
Z jednej strony otrzymujemy info o niebywałych dokonaniach naukowych właściciela tej
zwierzalni, a z drugiej strony wyraźnie widać niezadbane dzikie stworzenia. Na zwróconą uwagę
co do zwierzęcia ze zwojem drutu na głowie udzielono obojętnej odpowiedzi, że jak będzie czas
to i tym się ktoś zajmie... .
I do tego to rozczulające zagłaskiwanie jako atrakcja udostępniona w cenie biletu!
Dziecko i mała sarenka... . Tak, to się daje nieżle sprzedawać! Po tysiąc razy dziennie.
Ponoć sarenkom i innym osiołkom to wcale nie przeszkadza... .
I marchewkę zakupioną w kasie takiemu biedaczynie można do schrupania dać.
Z jednej strony cieszy możliwość spojrzenia w oko orłu* (ten akurat skrzydło utracił na linii
wysokiego napięcia)... .
...a w chwilę potem, żal człeka ogarnia na widok ziejącego z żaru wilka (pusta miska z wodą?).
Proszę się więc nie dziwić, że łagodny skądinąd zwierz nagle wyszczerza trzonowce!
...albo dyskretnie mrużąc oczy marzy o.
Żegnani zrezygnowanym spojrzeniem łosia...
...pamiętajmy o kupnie widokówki od Tego Pana. On działa (chyba) na własny rachunek.
- I sporo wie o fotografii przyrody.
Odjeżdżałem z Kadzidłowa kręcąc w oszołomieniu głową i tak mi zostało do dzisiaj.
---
* Bielik nie jest orłem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz