Piknik "Pod wielkim Dębem" nie trwał przesadnie długo.
Ledwo wchłonięto kanapki a już pojawił się ostatni herbaty łyk.
Jeszcze więc zerknięcie na mapę i... można ruszać!
Żwawy marsz doprowadził nas Polan w pobliże opuszczonego gniazda orła.
Odchodząc spod ptasiego siedliska mamrotałem pod nosem (ale tylko do siebie!)
tak: A po kiego licha przechodziłem na kłopotliwą w warunkach marszowych zmianę
z obiektywu krótszego na dłuższy? (Mrówki próbowały wleźć mi do aparatu!)
- W chwilę potem okazało się, że to działanie miało swój żurawi cel!
Mijane bukoliczne krajobrazy doprowadziły nas do bramy niezwykłego wykwitu
lokalnej myśli architektonicznej. Nie wiem już który, ale chyba Fachowiec
orzekł, że jest to klasyczny przykład podtoruńskiego postmodernizmu leśnego.
- Nic dodać nic ująć.
Odnotowując przejawy dzikiej współczesności byliśmy prawie pełni zrozumienia.
No gdzieś ta ledwo powstająca klasa (bardzo) średnia musi swe pałace stawiać... .
- Tylko dlaczemu w środku lasu?
Jednakże nawet czujne odnotowywanie przejawów rozpasanej teraźniejszości
nie było w stanie sprowadzić nas z dążenia do celu, który wkrótce został osiągnięty.
Oto uroczyście - w blasku licznych fleszy - zamontowano odświeżoną tablicę.
- Tym samym rajd został oficjalnie zakończony.
Niemniej jednak padło sakramentalne pytanie: No, skoro mamy jeszcze sporo
czasu do planowanego zakończenia to może byśmy poszli sobie spacerkiem
do Wisły? - To przecież tylko dwa i pół kilometra... . Bezdrożami.
(...bo tam są takie dwa repery, pruski i rosyjski, a obydwa umieszczone są na wzgórzach, bo
w dolinie (gdzie przez teren zalewowy szła granica) to nie byłoby praktyczne ich umieszczenie.
Oczarowani perspektywą zobaczenia królowej polskich rzek uczestnicy rajdu
- blado, bo blado - ale jednak odpowiedzieli twierdząco. ("..bom turystą się urodził!)
Nie mając lepszego pomysłu również i ja ruszyłem z kopyta. Ogólnie sarkania nie
było, chociaż jakiś bezkondycyjny nieszczęśnik zamamrotał, że "jak ja Go znam
to on nas jak nie przez bagna to przez maliny poprowadzi... . Ale pięknie
to na pewno będzie!"
- I tak właśnie było!
Zobaczyliśmy nawet te dwa słynne repery mimo iż do nich wiodła droga daleka.
- Tyle jeszcze mieliśmy sił!
Oto co potrafi zrobić z ludzi właściwa motywacja uruchomiona przez odpowiedniego
Przewodnika.
Tym sposobem - teraz już ostatecznie - rajd zakończono.
Jeszcze tylko pospieszne a miłe pożegnanie i...
...zostawszy na szosie zorganizowałem sobie szybką burzę we własnym
mózgu: jakby tu wrócić do Górnego Lubicza, gdzie pozostało samotne autko me?
Prosta decyzja: oczywiście, że stopem do Torunia a potem tak samo do Lubicza.
Jeszcze tylko musiałem zdzierżyć wątpiące spojrzenie niektórych uczestników
rajdu (akurat w środku lasu na widok rajdowo wyglądającej osoby ktoś przy niedzieli się
zatrzyma!) i chodu na szosę!
Wiara w szczęśliwą gwiazdę została nagrodzona, bo po paru minutach marszu
uśmiechnięty od ucha do ucha jechałem sobie autostopem dzięki uprzejmości
Dwóch Sympatycznych Panów.
Dostanie się z Szosy Lubickiej do okolic cmentarza w Lubiczu Górnym było fraszką!
Tym razem jechałem jeszcze bardziej eleganckim samochodem.
- Ach, to nie opuszczające mnie wytworne szczęście!
W końcu dumny jak paw zajechałem na własne osiedle. Było za trzy minuty 16-ta.
W samochodowym radiu najbardziej znany Luciano zachęcał mnie bym wrócił do
Sorrento (A czy ja tam kiedy byłem?) a Pan Marek, mój sąsiad a kierownik toruńskiego
oddziału "Nowości" (przytył coś ostatnio!) niedzielnie przedefilował na rowerze
wzdłuż toruńsko-grudziądzkiej trasy rowerowej... .
Reszta niedzieli minęła bez większego wysiłku.
- Hydroterapia wannowa jest dobra!
PS. Dziękuję naszemu Przewodnikowi i organizatorowi rajdu (p. Jan Młynarczyk, patrz tutaj i tutaj)
za możliwość tak szlachetnego przypomnienia sobie do czego służą nogi.
Inne sposoby opisywania Rajdu znajdują się
- "Nieogarek bez piątej klepki"
- "Kamień na kamieniu"
- "Piąta Strona Świata" - Relacja z I Rajdu Granicznego
- "Piąta Strona Świata" - Relacja z II Rajdu Granicznego
- Jacek Melerski - Relacja z I Radu Granicznego
środa, 16 maja 2012
II Rajd Graniczny - Część 2/2 (900)
Autor: Obserwator Toruński o 05:48
Etykiety: "Tak Trzeba", Rajd Graniczny, rajd pieszy, Wisła
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Daleko mi do tej swady językowej i poezji obiektywu to precyzją usiłuję nadrobić... Dobrze, że się udało dotrzeć do auta w komfortowych warunkach.
Pozdrawiam
> Daleko mi do
Z mojej strony to mam jeszcze większą odległość do normalnego pisania :-)
Prześlij komentarz