Zawiadamiam, że z przyczyn niezależnych ode mnie nie wziąłem udziału w zeszłopiątkowych
"622 upadkach Bunga" spowodowanych stuleciem ZPAP w okręgu toruńskim. Niemożliwym
jest, aby ten kompromitujący fakt jakoś nadrobić: ostatecznie chodzi o jedno z najważniejszych
wydarzeń wystawienniczego roku w Toruniu.
Tym sposobem przepadła mi bezpowrotnie możliwość zobaczenia luminarzy naszego
lokalnego światka plastycznego w aureolach i przeróżnych orderach - właściwych
dla tego typu celebr.
Z tym większą gorliwością więc odważnie postanowiłem, że w możliwy dla mnie
czwartek, (pomny interesujących doświadczeń), entuzjastycznie wezmę
udział w akcji performance "Teatr Rysowania" z udziałem Xaviera Bayle.
- Ludzkim magnesem był dla mnie właśnie ten artysta.
Na początku jednak byłem nieco... zakłopotany!?
Tak, to jest właściwe słowo.
Z działaniami artystycznymi z pogranicza filozofii i sztuk wizualnych zawsze mam kłopot
dokładnie taki samo jak z odbiorem fotografii czarno – białej. W ujęciu popularnym
foto w CB to jest dla mnie rzecz NIE do zaakceptowania. Doskonale przecież wiem,
jak to jest z tą czernią bielą!
Nie raz się na ten temat żołądkowałem. Głównie chodzi o to, że jak domorosły artysta
nie radzi sobie z kolorem to suwakiem desaturacji na podłogę i już jest takiemu
człekowi "artystycznie", bo przecież robi w "szlachetnej technice", którą z definicji
trzeba wielbić choćby to był (a najczęściej jest!) knot patentowany. To samo zresztą
fotonaród robi chytrze dowartościowując lukę w kompozycji swego dzieła. Tak na
co dzień tuszuje się brak pomyślunku w postaci słabego zdjęcia uparcie prezentowanego
jako osiągnięcie.
W odniesieniu do pogranicza dla sztuk plastycznych i filozofii (a ten performance
do takich się zalicza) moje doświadczenia zwykle wskazywały na cośkolwiek mocno
podobnego. I tak (w odniesieniu do innych) to jak pan artysta nie ma nic do powiedzenia
to protezuje swoją wypowiedź przeintelektualizowaną nowomową, której celem jest
sprowadzenie słuchacza w rejony dostępne tylko dla niego i innych nielicznych, mocno
wtajemniczonych a także niezwykle delikatnych bardzo osób.
- No o elitę się rozchodzi, w precyzyjnym ujęciu mym: "elitkę'.
Krótko mówiąc, ten skraj – dla człowieka z ludu i zwykłego zjadacza razowego chleba
– jest mi on (ten skraj) absolutnie niekonieczny i bezwzględnie zaliczam go takiego do
karygodnego pożeracza mego jakże krótkiego czasu.
Z takimi zastrzeżeniami odważnie wstąpiłem do CSW, by tam w samym jego środku
przeżyć kameralny spektakl w wykonaniu czterech artystów. W tym wypadku bez
wątpienia Artystów świadomych środków wyrazu jakie postanowili użyć: światła,
muzyki, gestu, ruchu, węgla i publiczności.
A na dodatek Liderem Zespołu był człowiek dojrzały, ukształtowany o zdecydowanych,
żeby nie powiedzieć nawet radykalnych poglądach: Xavier Bayle. To artysta
bezkompromisowy, o skrajnie radykalnych poglądach tak na życie jak i na sztukę, który
ku pokrzepieniu osób tak niezdecydowanych w życiu jak niżej podpisany naprawdę
imponuje konsekwencją!
- ...i co tu dużo gadać: stanowi pewien niedościgniony wzorzec.
Bliżej na ten temat pisano tutaj i tutaj:
http://obserwatortorunski.blogspot.com/2011/10/swieta-czesc-dalsza-696.html
http://obserwatortorunski.blogspot.com/2011/10/inne-zycie-xaviera-b-694.html
* * *
Na początek się nieco wystraszyłem: nadto głośna (aby nie rzec agresywna)
melodeklamacja Narratora nieco mnie zdeprymowała. I wprawiła w stan pobudzenia
emocjonalnego z którego już do końca spektaklu nie dało mi się wyjść. W miarę
zarysowywania przestrzeni ten bardzo dostojewski stan się nawet mi pogłębiał,
gdyż wrażliwą jestem osobą.
Tyle jeśli chodzi o teatr, którego głównym aktorem był Narrator.
Ten sam który aktywizował publikę do czytania wiersza, przechadzający się który
wprowadzał dynamikę do całego przedstawienia. Ruchem, słowem i czynem. W tej
emfazie czytelnie było widać nawiązanie do średniowiecznych spektakli gdzie "sztuki
pokazywali". Przyznam się, że zanim do mnie dotarła ta konwencja to byłem nieco
właśnie... zakłopotany.
To epatowanie jasną formą wyraźnie kontrastowało z treścią którą zajmowali
się rysownicy. A u nich to rzecz szła o Człowieku, w konkluzji Człowieku co to
zwierzęciem, żeby już nie powiedzieć canisem jest... . Jak wszyscy pamiętamy
to Piłat miał wypowiedzieć "Ecce Homo" tutaj sparafrazowane do "Eccce canis"... .
W tak symbolicznym przedstawieniu duszno aż było od metafor, poezji i niedopowiedzeń.
Nieco zakłopotanym więc byłem i co tu dużo gadać: trudno mi się było przed dłuższy
czas się znaleźć. Proszę się jednak nie dziwić: w końcu jestem człowiekiem który wszedł
do "Pokoju z Kuchnią" tak jak stał: w butach i prosto z ulicy, bo do firmowego garażu
wpuszczali tylko znajomych króliczka.
Dzisiaj pogodniej i z większym zrozumieniem (świadomością) patrzę na performance
który przeżyłem razem z innymi. Jeśli zobaczyć go w kontekście twórczości Lidera
projektu to całość była wzbogacająca i wartościowa.
Nie daję jednak gwarancji, że zjawię się na następnym Wydarzeniu jako pewnik.
Twardym – a nie miętkim – podczas takiego spektaklu trzeba być!
...a u mnie ostatnio ze zdrowiem nietęgo.
Cały performance oceniam jako Wydarzenie na wysokim poziomie, aż do ostatniego
momentu jakim było pyszne zakończenie w stylu Grand Finale. Podczas spektaklu
Artyści pokazali po prostu wysoką klasę. Mając niełatwe treści do przekazania
potrafili przeciągnąć publiczność na swoją stronę. Profesjonalizm z jakim to zrobiono
każe mi z szacunkiem myśleć o tych którzy współtworzyli "Teatr Rysowania".
A kto z nami nie był: ten stracił!
* * *
Uprasza się Dyrekcję CSW o udostępnianie firmowego garażu nawet dla zwykłych użytkowników
takich Wydarzeń. Głupio było mi jak Pan Strażnik tłumaczył (nie tylko mi jak zdążyłem
zaobserwować), że: "Garaż o tej porze jest już nieczynny. Godziny otwarcia są przecież
widoczne na słupku wejściowym".
- No, faktycznie są! ...ale jakoś nie zwiększa to mego zrozumienia dla braku dbałości
o swoich widzów czy niewykorzystanych km2 garażowego podziemia. I- jakoś tak
automatycznie nie zmniejsza to także mej zadyszki z tytułu galopu w poszukiwaniu miejsca
gdzie "no-gdzie-by-tu-do-licha" można było zaparkować swój powóz.