Wczoraj (prawie) nie było nic mojego, dlatego też: aby nie było na mnie, że żeruję
(wymachując chudymi żebrami) na cudzym tłustym dorobku
oto i mój osobisty wkład w myślenie na dzisiaj.
Ta przyjaźnie uśmiechająca się osoba to pan Xavier.
Śpiewając swoją pieśń dowiedziałem się, że niektóre z bywających tu osób
oglądają me zdjęcia bez żadnej czci! To znaczy oglądają je bez powiększania
(kliknąć za przeproszeniem każdorazowo w obrazek należy!).
Powyższe postępowanie uznaje się za brak wrażliwości na obraz oraz domowy
skandal niegodny Obserwatora.
A funkcjonalność polegająca na uruchomieniu oglądania potokowego (slajdszoł)
została celowo wyłączona.
(...)
W związku z utyskiwaniami przyjaciół wskazujących na to, że nie nadążam
to oświadczam, że "Obserwator Toruński" to c o d z i e n n e wpisy składające się
na dziennik, który chce być w miarę aktualny. Słowo "dziennik" w moim rozumieniu
nie oznacza wcale trybu "wczoraj wydarzenie dzisiaj na ten temat wpis".
- Tak to rozumiem.
Wprost przeciwnie - oddalenie się od wydarzenia uznaje się za cnotę.
Raz to pisałem i więcej nie będę!
My to proszę Państwa jesteśmy na czasie,
ale bez przymusu.
poniedziałek, 10 października 2011
Święta część dalsza (696)
Autor: Obserwator Toruński o 05:05 2 komentarze
Etykiety: Święto ulicy Podzamcze, Xavier Bayle
Subskrybuj:
Posty (Atom)