Snułem się po zimnym mieście z szeroko otwartymi oczami. Zwalisty pomnik ofiar zapewne z ostatniej (mam nadzieję!) wojny poraził mnie swoją dosłownością.
Każdym centymetrem chłonąłem cały ten ruch i gwar.
Zresztą niezbyt duży ruch i niezbyt wielki gwar... . Bezwiednie moją uwagę przyciągnął posępny aniołek o cmentarnej urodzie.
Za moment znalazłszy coś bardziej optymistycznego aż podskoczyłem z radości!
No i wreszcie zobaczyłem To.
Co?
- No to!