Zgodnie z przysłowiem "Miłe dobrego początki a i koniec niezgorszy"
wracałem spokojnie do jedynie słusznych pieleszy toruńskich,
aż dopóki nie natrafiłem na Fordon.
Dokładnie na Stary Fordon.
Wychodząc z założenie, że nowe blokowiska nieciekawe są
w Starym (właśnie) Fordonie wyszedłem z auta na samym rynku
i ujrzałem to co objaśniam i pokazuję.
Pozostając w barokowym zachwycie (gdzieś za rogiem)
natknąłem się na nudny pruski kościół.
Dokładnie taki sam jak w Grudziądzu, Wąbrzeźnie i
(bez szczegółowego przypominania sobie chyba)
w 13 następnych pomorsko-nadwiślańskich miasteczkach i wsiach toże.
Nie poszaleli oni zaborcy z różnorodnością! Wszystkie one świątynie - ku memu rozżaleniu -
wyglądają jakby zrobione metodą ctrC + ctrlV. Jak sobie popatrzę na ten wyklinany przez
toruńczyków własny (a przecież niebrzydki) neogotyk (w postaci np. poczty czy obecnych
budynków akademickich) aż żal bierze patrzeć na tę tu powtarzalność.
Goniący mnie czas i mało optymistyczna pogoda spowodowały, że znacznie skróciłem
swój pobyt w tym miasteczku rejestrując jedynie to co poniżej.
I nawet mnie nie rozśmieszył kartusz kominiarza co to chciał zostać szlachcicem.
Ciekawe czy mu się udało?
sobota, 24 września 2011
Fordon czyli "Pożegnanie z B." (680)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz