Podczas mego słynnego pobytu w Bydgoszczy (gdy miasto to wodą przemierzałem), nie obyło się i bez spacerów po gruncie trwałym. Tymże sposobem trafiłem na Rynek.
Zgodnie z żelazną zasadą zwiedzania (Obejrzeć mniej ale dokładnie, po to by jeszcze było po co przynajmniej raz przyjechać) zauważyłem tam gospodę Twardowskiego. A dokładnie miejsce na którym ona stała.
Tak, tak! Chodzi o imć Mistrza Jana Twardowskiego, który ponoć w tymże zajeździe przez 4 miesiące nie wiadomo po co przebywał. A chodzi o tego samego maga co to w bajkach i innych wierszach jest ładnie opisywany. Na pamiątkę tego (nieudokumentowanego dla mnie faktu) dwa razy dziennie jego ruszająca się figura ma być pokazywaną w tym oto oknie.
Tego doniosłego faktu nie bardzo mam czym zobrazować, bo trzebaż tam być o określonej porze.
- I jest z tego krzepiący (a znajomo brzmiący!) kolejny wniosek końcowy: jest jeszcze po co do Bydgoszczy przyjechać!
wtorek, 7 czerwca 2011
Miasto Jana Twardowskiego (606)
Autor: Obserwator Toruński o 05:20
Etykiety: Bydgoszcz, Jan Twardowski, Nowy Rynek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz