Trafił kos nie na kamień a na mię.
A dokładnie wyszperałem go w Parku na Bydgoskim.
Grzebał się w liściach, tak zapamiętale, że bożego świata poza nimi nie widział!
Spoglądając przez ramię, co jakiś czas tylko upewniał się,
czy jestem nim dostatecznie mocno zainteresowany.
Kiedy więc już podleciał nieco wyżej był tak zasapany,
że spokojnie mogłem go sportretować.
Mimo, że zadzierał dzioba nie ustawałem w aktywności.
W końcu zasłużył sobie na to!
Ach, te kosy!
piątek, 22 kwietnia 2011
Ach, ten kos! (560)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz