Nadszedł czas zrealizowania trzeciej obietnicy. Pierwszorzędny "Makrokosmos" przezornie pomijam, bo o nim - jak się zorientowałem - to wszyscy (wszyscy oprócz mnie!) już wszystko wiedzą i - na pewno aby mnie pognębić - mają to wszystko od dawna. Na płytkach.
No więc z tym moim street-artem jest tak. Miało się kiedyś tą pasję i się ją uwieczniało masami. Nie bez poświęcenia zresztą. A było i tak, że nie jeden i nie dwa razy blokersi skutecznie pogonili mnie ze swego terytorium. Bezskutecznie zresztą, bo następnego dnia przychodziłem dofotografować przerwanego mi grafita... .
- W odpowiednio rosłym towarzystwie.
Się więc obchodziło blok po bloku, kwartał po kwartale miasta mego dokumentując a to klasyczne mazaniny kiboli, szlachetne obrazy sprejowych arystokratów czy nawet zwykłe tagi szkolnych gangów. W pewnym momencie zrobiło się tego tak dużo, że zacząłem je układać na kupki. Segregowałem je widać na tyle starannie, że mój tytaniczny wysiłek został ładnie dostrzeżony.
Otóż - nie chwaląc się a zauważając jedynie wiekopomny ów fakt - pewna nad wyraz bystra studentka sztuk bardzo pięknych tą mą klasyfikację w swej pracy magisterskiej zamieściła... . Być może kiedyś upublicznię jeszcze bardziej to dzieło, ale póki co - proszę się delektować tym co jest - Oto mój najnowszy urobek!
Jak widać poniżej pod wiaduktem ścierają się najróżniejsze prądy i style. Salonowe antygraffiti walczy o miejsce z autentyczną potrzebą plastycznej wypowiedzi sprejowych naturszczyków.
A oto nasza scena działań wizualnych. Cokolwiek o muralach by nie powiedzieć, jedno jest pewne, że zrealizowali postulat mojego pana od plastyki w szkole podstawowej. A on zwykł był mawiać tak: "Mały obraz mały artysta - duży obraz duży artysta!"
Proszę zwrócić uwagę na różnorodność i barwność sposobów przekazu informacji!
No i ta refleksja filozoficzna!
Nie muszę chyba dodawać, że o każdej porze dnia i nocy można nadsyłać mi odpowiednio szczegółowe informacje o miejscach pobytu ciekawych graffiti. Przyjadę - dokonam rejestracji - objawię światu.
- Na pewno!
środa, 9 lutego 2011
Graffiti czyli stara miłość (488)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
http://www.unurth.com/
polecam i pozdrawiam
piotrek
kraków
Siedząc w swoim grajdołku, świata poza nim nie widząc zaczynam niekiedy tracić oddech. Wizyta jak ta we wskazanym miejscu pozwala zobaczyć własny światek we właściwej dla niego perspektywie ;-)
- Dzięki.
No to zajrzałem przy okazji co w krakowskim graffiti widać... . Mural historyczny SILVA RERUM zobaczyłem. 90 m onże długości ma... .
Prześlij komentarz