Lata 60-te. Głęboka prowincja, małe miasteczko.
Pielęgniarki wymyśliły, żeby uczcić rocznicę Powstania.
Wierszami wyklętego, co miał być skazany na zapomnienie.
Tego od żony Basi i Pałacu pod Blachą... .
Z liceum wypożyczono kabekaesy, zamki których gremialnie cały zespół odniósł na milicję.
Prawdopodobnie po to, by komuś nie przyszło do głowy socjalizm obalać.
A na przedstawieniu za wielkim styropianem z sylwetą warszawskiej Nike siedział pan H.K. I na altówce przejmująco grał do słów "Z dymem pożarów z kurzem krwi bratniej"... .
Wszystko pamiętam. I to, że ludzie (...).
Amatorskie przedstawienie trwało długo, ale jakoś nikomu nie spieszyło się do wyjścia.
Mimo, że wiersze były trudne, mało zrozumiałe.
Do palców przymarzły struny
Z cienkiego krzyku roślin.
Tak się dorasta do trumny,
jakeśmy w czasie dorośli.
Stanęły rzeki ognia
ścięte krą purpurową;
po nocach sen jak pochodnia
straszy obciętą głową.
Czegoż ty jeszcze? W mrozie
świat jest jak z trocin sypki.
Oczu stężały orzech.
To śnieg, to nie serce tak skrzypi.
Każdy - kolumną jesteś,
na grobie pieśni własnych
zamarzły. Czegoż ty jeszcze?
To śmierć - to nie włosy blasku.
To soli kulki z nieba?
Czy ziemia tak bólem dojrzewa,
jakeśmy w czasie dorośli?"
Był też hełm z biało-czerwoną przepaską podwieszony do klamki, bo sporo kosztowała nasze dziurawe kieszenie scenografia.
- Pamiętam.
* * *
Spieszyłem się, bardzo się spieszyłem!
Kątem oka zobaczyłem, że na dziedzińcu Ratusza coś się dzieje.
Z nawyku capnąłem obraz i dalej, szybciej, bo nie zdążę!
Coś mi tam zamajaczyło znajomego, gdy w tle usłyszałem rechotliwe zapytanie:
"Jak to kto rządzi?!
Żywiec rządzi!!!"
I trudno mi się się z tym nie zgodzić.