Za zimno żeby rowerem, ale i tak pojechałem.
Wolniutko -
nasłuchując czujnie ptaków - tak aby wiewiórki nie przestraszyć.
Żeby Licha schowanego na moczarach nie wywabić... .
Skradałem się chytrze, tak żeby nie prysły czary.
Długo jeszcze będę grzał się w pierwszych promykach tamtego poranka.
W takich momentach postanowienie,
że zostanę Leonardem Da Vinci obiektywu wydało się być możliwe.