Taki właśnie był ON dla mnie.
Wczoraj.
Snułem się po salonie pełnym kulturalnych ludzi. Światłoszczelnym pudełkiem wymachując lojalnie uprzedzałem, a Ludzie wielkodusznie mi wybaczali, że robię im zdjęcia.
- Jestem im wdzięczny za tą wiarę we mnie!
A jednak przeglądając wczorajszy urobek niczego mniejszego od słowa "robię" nie znalazłem. Słowo to zakłada przecież, że "zrobię" czyli co najmniej przyzwoity rezultat... . Dlaczego przyzwoity?! A dlaczego nie wspaniały wynik? Podnosząc aparat do oka powinno się za każdym razem mieć nadzieję na portret jakiegoś pięknego Doriana czy chociażby uśmieszek panny Lizy.
- Co najmniej... .
Ach! Gdybyż Oni wiedzieli jakie konterfekty im zgotuję!
Chociaż... .
Ten Pan chyba przeczuwał, bo jego uważny wzrok wyraźnie pyta:
Po co to zdjęcie?! ..i kolejny tysiąc następnych?!
Dlaczego w ogóle je robimy... .
(...)
W jakimś mądrym artykule wyczytałem coś na ten kształt.
"Demokratyzacja w tworzeniu obrazów będąca wynikiem gwałtownego obniżenia się kosztów wytwarzania tychże (fotografia cyfrowa) kapitalnie przyczyniła się do lawinowo narastającej manii robienia zdjęć."
Niezłe, niezłe!
niedziela, 14 marca 2010
Łaskawy Los (159)
Autor: Obserwator Toruński o 05:17 0 komentarze
Etykiety: mania robienia zdjęć
Subskrybuj:
Posty (Atom)