...bo nie mam czasu do stracenia!
Mogę uważnie posłuchać ulicznego kaznodziei...
albo też te same dwa kwadranse spędzić na wystawie.
- Ale co to za wybór?! Przecież nie można przeciwstawiać sobie tfurczości niejakiego Ziomka ze światem idei wzniosłych, a w Jego wykonaniu jakby mniej słusznych... . Przynajmniej dla niektórych.
No cóż, z dawnych lat do upojenia pamiętam te wielkie, na czerwono straszące płótniszcza. I niezdarnie namalowani chłopaczkowie biegający po nich. Z czerwonymi choragiewkami.
Na razie wybrałem kaznodzieję.
(Zimno było!)