Strony
▼
wtorek, 31 sierpnia 2010
Harmonia (327)
- A pan tu czego?!
Cieć zwany ochroniarzem patrzył na mnie nie kryjąc lekceważenia. Pewnie wyobraził sobie, że tłusta masa jaką w nadmiarze dysponuje daje mu znaczną nade mną przewagę. Pod każdym względem.
- No, czego tu szukasz?! Tym razem już bezpośrednio zapytał.
Ja tu proszę Pana w sprawie harmonii. Między przyrodą i architekturą - znaczy się. ...bo widzi Pan, ten ogromny kompleks budynków mimo swej przytłaczającej wielkości nieźle współgra z otaczającą zielenią... . I dlatego postanowiłem tą niezwykłą harmonię zatrzymać w kadrze raz na zawsze. - O, tu z tego miejsca ta niezwykła harmonia jest dla mnie widoczna!
- Nic nie widzę. No, nie widzę żadnej harmonii!
Ależ - proszę Pana - nic w tym dziwnego! Pan patrzy na te budynki stojąc za płotem. Proszę przyjść tu do mnie to zobaczy Pan co i ja.
- No, niestety - bynajmniej - nie mogę! Odpowiedział Pan Ochroniarz. I dodał:
- Moje miejsce jest po tej stronie.
No to niech tak już pozostanie!
Pstryknąłem zdjęcie i czym prędzej czmychnąłem do samochodu.
Idzie na deszcz i pewnie będzie lało jak w Cisnej!
A swoją drogą to czasami odnoszę wrażenie, że moje poczucie humoru mam umieszczone w innym miejscu niż niektórzy inni.
Jakoś tak bardziej z boku.
poniedziałek, 30 sierpnia 2010
Przy niedzieli (326)
Przy okazji wczoraj wspomnianego wydarzenia byłem w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej. Instytucja jest tak młoda, że w powietrzu jeszcze fruwają soczyste zawołania oddających ją do użytku budowlańców. A na dodatek ostatnio zmieniła się mu Dyrekcja.
O dorobku na razie więc nie ma co mówić i ze zrozumieniem przyjmuję połączenie pałacowych marmurów i płyty paździerzowej. Tym bardziej, że całość ozdobiona została zgrabnie choć niewyraźną to jednak postacią młodą i niewątpliwie oczekującą od życia wiele.
- Czego spełnienia się zresztą serdecznie życzymy!
Aby jednak nie było na mnie, że niedziela upłynęła nam pod znakiem grzeczności zapraszam na coś konkretnego.
Ciastka owsiane
> ¾ szklanki rodzynek
> 2 łyżki rumu lub whiskey
> 10 dag masła
> ¼ szklanki musu jabłkowego niesłodzonego
> ¾ szklanki cukru
> ¾ szklanki cukru brązowego
> ½ łyżeczki soli
> 1 duże jajo
> 1 białko
> ¼ szklanki mleka
> 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
> 2 szklanki mąki
> ½ łyżeczki cynamonu
> 1 łyżeczka sody
> 2 szklanki płatków owsianych
Rodzynki namoczyć w alkoholu.
Masło, mus, cukier, sól miksować na średnich obrotach do puszystości. Całość okrasić uśmiechem i dodać: jajko, białko, mleko, ekstrakt waniliowy i dalej miksować, tak aż osobom postronnym serca same się kroić będą. Następnie dodać mąkę, cynamon, sodę i wymieszać. Na końcu płatki owsiane, rodzynki - wymieszać.
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia i serdecznie nakładać łyżką ciastka w postaci kulek w dość dużych odstępach, bo w trakcie pieczenia rozpływają się tworząc duże ciastka. Piec około 15 min w temp około 180 stopni.
Osobom zgromadzonym przy piekarniku ciastka wydawać w małych początkowo ilościach starannie dbając o to, by na drugi dzień jeszcze starczyło. Pojutrze też będą smaczne! Gdyby zdarzyło się, że ktoś nie dosyć entuzjastycznie je doceni, należy tego ktosia na drugi raz do porządnego domu nie wpuszczać.
* * *
Zdjęcia ciasteczek zamieszczę kiedy indziej, bo dzisiaj mi się nie chce.
Gdyby co to nie jest mój przepis, ani też nigdy ich sam nie upiekłem.
- Jestem tylko zwykłym zjadaczem ciasteczek.
niedziela, 29 sierpnia 2010
Podziękowanie (325)
Wszystkim przyjaciołom którzy mimo gorących zachęt z mojej strony nie wzięli udziału w zawstydzającym wydarzeniu pt. "Festiwal Światła - SKYWAY 2010" pragnę złożyć gorące podziękowanie.
Okazało się, że ta wtórna pod względem artystycznym impreza - stanowiąca w tym roku jeno lichą kopię zeszłorocznej naprawdę magicznej rzeczywistości - adresowana tym razem została do:
a) przedszkolaków (dzieciom w tym wielu wystarczy błysk latarki kieszonkowej i już się cieszą!)
b) uczniów początkowych klas szkół powszechnych (umieją już czytać i jeszcze twardo wierzą, że wszystko co wydrukowane jest prawdą. Bo wydrukowane. Ich więc łatwo oszołomić pseudoartystycznym bełkotem)
c) pozostałych, mieszczących się w kategorii "ludzie to kupią". Im wystarczy 15 sekund w
"Teleexpressie" i już będą mieli certyfikat prawdziwości, bo przecież "skoro Telewizja... . "
Ponieważ żaden z Was - O Drodzy Przyjaciele! - nie zalicza się do wspomnianych kategorii - z czego po raz kolejny żywiołowo się cieszę - przyjmijcie w podziękowaniu ten oto słonecznik miejski.
Aby odwrócić - O Szanowni! - Waszą uwagę od spraw ponurych (w końcu mamy niedzielę!) - ni w pięć ni w dziewięć - skromnie przypominam, że najczęściej pojawiającym się na fasadach domów toruńskich motywem jest właśnie... słonecznik!
A ten tu wyżej przedstawiony jest żywym okazem rosnącym sobie dziarsko obok szpaleru sunących obok CSW samochodów.
sobota, 28 sierpnia 2010
Pałacowy park (324)
Ostatnio nie bywam na salonach. A szkoda!
Ani na salonach władzy ani na salonach artystycznych (a są jeszcze takie?!)
ani tym bardziej na tych salonach najzwyklejszych, czyli miejskich.
Żeby już nie powiedzieć mieszczańskich.
Straty jakie ponoszę z tego niebywania widoczne są gołym okiem.
Niedoinformowany jestem jakoś tak na lewą nóżkę bardziej,
koncept mi w oczach marnieje szpetnie
a i dzikość jakąś przy nowiu widzę w porannym lustrze.
Dobrze więc, że chociaż do pałacowego parku mnie wpuścili.
piątek, 27 sierpnia 2010
czwartek, 26 sierpnia 2010
Pałac i park (322)
"Wart park pałacu, a pałac parku"
Było się rowerem na wycieczce.
Wieś nazywa się Turzno.
- Do dziś.
Park dworski należy do gminy.
Mogę więc bez przeszkód (w godzinach od do) ten park sobie odwiedzać.
Pałac ma nowego właściciela.
On z pałacu zrobi Hotel.
Pytanie: Jak długo po remoncie wolno będzie nam
cieszyć się stawem i łabędziem na nim?!
Jak nie zapomnę to odpowiedzi udzielę w stosownym czasie.
Zapewne nieodległym.
środa, 25 sierpnia 2010
wtorek, 24 sierpnia 2010
Rozmowa (320)
poniedziałek, 23 sierpnia 2010
Ulica Wąska (319)
niedziela, 22 sierpnia 2010
Za czym kolejka ta stoi czyli flara (318)
http://www.youtube.com/watch?v=aU-3t8Wav7U
* * *
Zawsze chciałem wyprodukować flarę.
Teraz moje marzenie się spełniło.
Z nawiązką, bo i aberracje też obecne :-)
Z dumą zauważam, że obydwie podwójnie są!
O przepaleniach nie wspomnę, boć one tak samo widoczne jak utrata szczegółów w cieniach.
A w ogóle to cóż za ulga!
...bo winietowania nie zobaczymy z przyczyn naturalnych.
To samo zresztą dotyczy dystorsji... .
No, ogółem miodzio jest!
sobota, 21 sierpnia 2010
Światło i ciemność (317)
piątek, 20 sierpnia 2010
Scheda (316)
Czy się czytało "Się"? Czytało się czytało! Mógłbym nawet rzec, że na Stedzie się wychowało... . Do dziś ma się kolegę który chodzi ubrany na Stachurę ;-)
Czasem myślę, że to nie On z Witkiem, a ja razem z Nim stodołę Potęgowej zwalaliśmy... .
I warto wspomnieć jeszcze, że kiedy jestem w Ciechocinku to zatrzymuję się na mostku, aby posłuchać dysputy dwóch kumpli czyszczących stawy kilkadziesiąt lat temu... .
Tak było.
- I tak jest.
* * *
A co do tego ma zielona herbata?
Ma.
czwartek, 19 sierpnia 2010
W końcu (315)
środa, 18 sierpnia 2010
Zielono mi! (314)
Się było na Drwęcy to się widziało i takie obrazki.
...ale słońca to nie było widać!
Co jest widoczne.
* * *
W sobie tylko wiadomych celach przeprowadzam dzisiejszym wpisem test.
TO JEST TEST I TYLKO TEST.
Jego częścią są zamierzone orty.
Za zrozumienie czego dziękuję!
Gdyby ktoś jednak nie zrozumiał to uprzejmie GO/JĄ przepraszam.
W ten sposób mając pewność, że zostałem właściwie zrozumiany
spokojnie już ponawiam swe podziękowanie za zrozumienie.
- Dziękuję.
Za zrozumienie.
wtorek, 17 sierpnia 2010
Helikopter (313)
I wszystko było jak w tym telegramie!
Jakaś leniwa pobudka, długie snucie się po domu,
może by teraz a może jutro...?!
W końcu decyzja: TERAZ.
No i było zielono, zielono, zielono.
I pachniało ziołami, żywicą i wodą.
Rybą pluskało i rakiem
Pachniało miętą i tatarakiem... .
No nie! Z tym rakiem to przesada!
...ale kaczek było mnóstwo!
I nawet pewna czapla.
poniedziałek, 16 sierpnia 2010
Niejasno (312)
niedziela, 15 sierpnia 2010
Zieleń (311)
Wczoraj był dzień picia zielonej herbaty.
Bez cukru.
Pachniała mocno jaśminem,
co przypomniało mi pewne wydarzenie z dalekiej przeszłości.
- Otóż zacząłem się wtedy golić.
Podniosły ten fakt uczczono w rodzinie
ofiarowując mi wodę kolońską.
O zapachu jaśminu.
- Aha! I jeszcze wtedy dostałem na urodziny bardzo modny krawat.
Był ciasno upleciony z zielonej żyłki.
- Nadal nie lubię być modny... .
...a herbata?
Da się ją pić.
sobota, 14 sierpnia 2010
piątek, 13 sierpnia 2010
czwartek, 12 sierpnia 2010
Kamienica "Pod Gwiazdą"(308)
W profesjonalnych opracowaniach toruńskie hasło "Kamienica pod gwiazdą" opisano dokładnie i mocno jest obwieszone zdjęciami. Piszą więc rozwlekle o wspaniałościach związanych z tym kształtnie na fasadzie udekorowanym obiektem.
- I o wnętrzach też nieco-nieco dużo można jeszcze tam znaleźć!
Trochę mniej wiadomo o pochodzeniu arcyciekawej kolekcji tam zgromadzonej.
- A jest ona tak wzruszająca (historia nie kolekcja!), że aż (głównie) warszawiakom łzy żalu i zazdrości po tłustych policzkach ciekną... .
Na zaprezentowanym zdjęciu jest zupełnie inna kamienica "Pod Gwiazdą".
...ale o niej opowiem kiedy indziej.
Mimo, że też jest z Torunia!
środa, 11 sierpnia 2010
wtorek, 10 sierpnia 2010
poniedziałek, 9 sierpnia 2010
niedziela, 8 sierpnia 2010
Prosto z mostu (304)
W mieście naszem niesłychana nowość nastała!
Na nabrzeżu zamontowano ogromny balon który - za niewątpliwie należytą opłatą - ludzi w przestworza wynosi. W innych grodach ponoć ta rozrywka bardzo popularną jest, ale w naszem cichym miasteczku stanowi sensacyję nie lada.
Na nabrzeżu zamontowano ogromny balon który - za niewątpliwie należytą opłatą - ludzi w przestworza wynosi. W innych grodach ponoć ta rozrywka bardzo popularną jest, ale w naszem cichym miasteczku stanowi sensacyję nie lada.
sobota, 7 sierpnia 2010
piątek, 6 sierpnia 2010
Ptaszydło (302)
czwartek, 5 sierpnia 2010
Dawniej i dziś (301)
Lata 60-te. Głęboka prowincja, małe miasteczko.
Pielęgniarki wymyśliły, żeby uczcić rocznicę Powstania.
Wierszami wyklętego, co miał być skazany na zapomnienie.
Tego od żony Basi i Pałacu pod Blachą... .
Z liceum wypożyczono kabekaesy, zamki których gremialnie cały zespół odniósł na milicję.
Prawdopodobnie po to, by komuś nie przyszło do głowy socjalizm obalać.
A na przedstawieniu za wielkim styropianem z sylwetą warszawskiej Nike siedział pan H.K. I na altówce przejmująco grał do słów "Z dymem pożarów z kurzem krwi bratniej"... .
Wszystko pamiętam. I to, że ludzie (...).
Amatorskie przedstawienie trwało długo, ale jakoś nikomu nie spieszyło się do wyjścia.
Mimo, że wiersze były trudne, mało zrozumiałe.
Do palców przymarzły struny
Z cienkiego krzyku roślin.
Tak się dorasta do trumny,
jakeśmy w czasie dorośli.
Stanęły rzeki ognia
ścięte krą purpurową;
po nocach sen jak pochodnia
straszy obciętą głową.
Czegoż ty jeszcze? W mrozie
świat jest jak z trocin sypki.
Oczu stężały orzech.
To śnieg, to nie serce tak skrzypi.
Każdy - kolumną jesteś,
na grobie pieśni własnych
zamarzły. Czegoż ty jeszcze?
To śmierć - to nie włosy blasku.
To soli kulki z nieba?
Czy ziemia tak bólem dojrzewa,
jakeśmy w czasie dorośli?"
Był też hełm z biało-czerwoną przepaską podwieszony do klamki, bo sporo kosztowała nasze dziurawe kieszenie scenografia.
- Pamiętam.
* * *
Spieszyłem się, bardzo się spieszyłem!
Kątem oka zobaczyłem, że na dziedzińcu Ratusza coś się dzieje.
Z nawyku capnąłem obraz i dalej, szybciej, bo nie zdążę!
Coś mi tam zamajaczyło znajomego, gdy w tle usłyszałem rechotliwe zapytanie:
"Jak to kto rządzi?!
Żywiec rządzi!!!"
I trudno mi się się z tym nie zgodzić.
Pielęgniarki wymyśliły, żeby uczcić rocznicę Powstania.
Wierszami wyklętego, co miał być skazany na zapomnienie.
Tego od żony Basi i Pałacu pod Blachą... .
Z liceum wypożyczono kabekaesy, zamki których gremialnie cały zespół odniósł na milicję.
Prawdopodobnie po to, by komuś nie przyszło do głowy socjalizm obalać.
A na przedstawieniu za wielkim styropianem z sylwetą warszawskiej Nike siedział pan H.K. I na altówce przejmująco grał do słów "Z dymem pożarów z kurzem krwi bratniej"... .
Wszystko pamiętam. I to, że ludzie (...).
Amatorskie przedstawienie trwało długo, ale jakoś nikomu nie spieszyło się do wyjścia.
Mimo, że wiersze były trudne, mało zrozumiałe.
Do palców przymarzły struny
Z cienkiego krzyku roślin.
Tak się dorasta do trumny,
jakeśmy w czasie dorośli.
Stanęły rzeki ognia
ścięte krą purpurową;
po nocach sen jak pochodnia
straszy obciętą głową.
Czegoż ty jeszcze? W mrozie
świat jest jak z trocin sypki.
Oczu stężały orzech.
To śnieg, to nie serce tak skrzypi.
Każdy - kolumną jesteś,
na grobie pieśni własnych
zamarzły. Czegoż ty jeszcze?
To śmierć - to nie włosy blasku.
To soli kulki z nieba?
Czy ziemia tak bólem dojrzewa,
jakeśmy w czasie dorośli?"
Był też hełm z biało-czerwoną przepaską podwieszony do klamki, bo sporo kosztowała nasze dziurawe kieszenie scenografia.
- Pamiętam.
* * *
Spieszyłem się, bardzo się spieszyłem!
Kątem oka zobaczyłem, że na dziedzińcu Ratusza coś się dzieje.
Z nawyku capnąłem obraz i dalej, szybciej, bo nie zdążę!
Coś mi tam zamajaczyło znajomego, gdy w tle usłyszałem rechotliwe zapytanie:
"Jak to kto rządzi?!
Żywiec rządzi!!!"
I trudno mi się się z tym nie zgodzić.
środa, 4 sierpnia 2010
Arcydzieło (300)
Leon...! Leoooon! Czas na kolację!
Na kolację, na kolację - Mistrz zamamrotał - ja mam swoją kolację! Co tam kolację, ja ma coś więcej! Mam przecież swoją wieczerzę. - Ostatnią wieczerzę... .
Powiedziawszy to Mistrz westchnął i na wielkim malowidle ściennym postawił pędzlem kropkę przy swoim nazwisku. Jeszcze odszedł o trzy kroki dalej od malowidła i potoczył zwycięskim okiem.
- Ciekawe czy potomność mnie zrozumie, ciekawe czy doceni?! Szczególnie o te ręce mnie się rozchodzi - zachichotał.
Nie zdążył dokończyć rozmyślań, bo namolny - teraz już na dobre rozzłoszczony głos całkiem ostro krzyknął: Leonardo! Jeśli natychmiast nie przyjdziesz na kolację to posprzątam kuchni i na noc pójdziesz głodny spać!
* * *
Wyciągnął zdjęcie na pulpit i oniemiał. Na widok kolorowych pikseli układających się w scenę cała magia tamtej Świętojańskiej Nocy stanęła mu przed oczami! A wszystko tam było: i uroda pięknie skromnej dziewczyny, i utworzony wraz z nią trójkąt dwóch skrajnych postaci. I ten młodzian onieśmielony zbyt bliską Jej obecnością... .
A ona z wieńcem na głowie jak postać z baśni której nie dość śnić nocami całemi... . I na dodatek jeszcze ta której nawet do głowy nie przychodzi by rywalką JEJ być, co podkreśla odwróceniem głowy!
Każdy widzi jak ten obraz mieni się napięciem emocjonalnym, gdzie dramatycznie czarne tło wraz z pięknym przednim oświetleniem przydaje całości mocnego wyrazu... . Ach! Gdybym tylko obraz takiej mocy choć raz na tydzień, lub chociaż raz na miesiąc zrobił... . Życie me byłoby spełnione, wielkim artystą niewątpliwie natychmiast zapewne i od razu został bym.
- No i naród kupowałby hurmem me arcydzieła za niewątpliwie słone pieniądze.
A póki co człowiek u którego domyślałem się wielkiej wrażliwości na obrazy, który bywał dla mnie wyrocznią w sprawach artystycznych na widok zdjęć z tamtego Wydarzenia powiedział na zakończenie zobaczywszy właśnie One me arcydzieło:
Na kolację, na kolację - Mistrz zamamrotał - ja mam swoją kolację! Co tam kolację, ja ma coś więcej! Mam przecież swoją wieczerzę. - Ostatnią wieczerzę... .
Powiedziawszy to Mistrz westchnął i na wielkim malowidle ściennym postawił pędzlem kropkę przy swoim nazwisku. Jeszcze odszedł o trzy kroki dalej od malowidła i potoczył zwycięskim okiem.
- Ciekawe czy potomność mnie zrozumie, ciekawe czy doceni?! Szczególnie o te ręce mnie się rozchodzi - zachichotał.
Nie zdążył dokończyć rozmyślań, bo namolny - teraz już na dobre rozzłoszczony głos całkiem ostro krzyknął: Leonardo! Jeśli natychmiast nie przyjdziesz na kolację to posprzątam kuchni i na noc pójdziesz głodny spać!
* * *
Wyciągnął zdjęcie na pulpit i oniemiał. Na widok kolorowych pikseli układających się w scenę cała magia tamtej Świętojańskiej Nocy stanęła mu przed oczami! A wszystko tam było: i uroda pięknie skromnej dziewczyny, i utworzony wraz z nią trójkąt dwóch skrajnych postaci. I ten młodzian onieśmielony zbyt bliską Jej obecnością... .
A ona z wieńcem na głowie jak postać z baśni której nie dość śnić nocami całemi... . I na dodatek jeszcze ta której nawet do głowy nie przychodzi by rywalką JEJ być, co podkreśla odwróceniem głowy!
Każdy widzi jak ten obraz mieni się napięciem emocjonalnym, gdzie dramatycznie czarne tło wraz z pięknym przednim oświetleniem przydaje całości mocnego wyrazu... . Ach! Gdybym tylko obraz takiej mocy choć raz na tydzień, lub chociaż raz na miesiąc zrobił... . Życie me byłoby spełnione, wielkim artystą niewątpliwie natychmiast zapewne i od razu został bym.
- No i naród kupowałby hurmem me arcydzieła za niewątpliwie słone pieniądze.
A póki co człowiek u którego domyślałem się wielkiej wrażliwości na obrazy, który bywał dla mnie wyrocznią w sprawach artystycznych na widok zdjęć z tamtego Wydarzenia powiedział na zakończenie zobaczywszy właśnie One me arcydzieło:
Jak widzę i tym razem nic ciekawego nie udało się ci sfotografować. Szkoda.
- Zgodziłem się, że szkoda tylko że czegoś innego.
- Zgodziłem się, że szkoda tylko że czegoś innego.
wtorek, 3 sierpnia 2010
Przepis na szczęście (299)
poniedziałek, 2 sierpnia 2010
Panorama nieczynna (298)
To jest wpis poprawkowy do minionego wczoraj.
Wczoraj był tylko widok na napis PANORAMA.
Prawdziwa panorama Torunia jest dzisiaj!
(Nieprawdą jest więc jakobym nie umiał przyznać się do poważnego nawet błędu!)
...a co, że ona jakaś taka minimalna i ...niekompletna?!
Nic na to nie poradzę!
Widok na prawdziwą panoramę jest chwilowo nieczynny.
Z powodu (dawno) minionej powodzi.
Chyba.
(A sezon turystyczny w pełni!)
Jakikolwiek by to nie był powód
to nie widzę powodu do tego
by taras z widokiem na panoramę był zamknięty.
Tak powiedziałem.