Jadę i nic nie widać. I rzuca.
Ogółem jakoś tak niebezpiecznie jest.
Na krawędzi rzekłbym był, co raz mi.
- Chociaż w kabinie przytulnie jest.
I kojąco muzyka gra... .
I naraz...! Oooo!
Nie jestem sam.
- Ktoś mnie wyprzedził?!
...ale pognał!
Do zobaczenia u celu! Mimo, że staram się jechać wolno
być może będę tam szybciej.
...ale nie muszę! NIE MUSZĘ. Nie spieszy się mi!
- Droga jest ważna, a nie sam cel.
Cel pal... .
* * *
Podobno w Toruniu będzie festiwal. Pewnie filmowy, bo od czasu jak Marek Ż. wyprowadził się z hukiem z miasta (zabierając przy okazji czas z Rynku Nowego Miasta) pilnie poszukuje się jego następcy. (Nie M.Ż. a festiwalu!)
Fakt nie byłby godny Państwa uwagi gdyby nie zapowiedź, że w jury będzie Rosyjska Aktorka. - Ta sama która w polskim filmie grała Rosjankę. Wzruszająco.
- Kto jeszcze nie oglądał "Małej Moskwy"?!
Proszę się nie przyznawać! W dobrym towarzystwie braków w starannym wykształceniu nie należy ujawniać. Po prostu trzeba jak najszybciej nadrobić tą niestosowność. I jeszcze proszę pamiętać: znienacka odpytam z uczuć po! I żeby mi nie było, że nie wiadomo skąd film ten wziąć.
- Raz do roku można sobie w Empiku sprawić prezent.
Prawdziwy.
wtorek, 12 stycznia 2010
Urbi et sobie (105)
Autor: Obserwator Toruński o 05:05
Etykiety: "Mała Moskwa", droga, Marek Żydowicz, śniegi, zamieć
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
"Mała Moskwa" cudna - i była już dołączona do którejś z gazet... ale widziałam w kinie!
a o wczorajszych atrakcjach na drogach powiem tylko tyle, że.. były;)
Odpytam, odpytam na pewno! - Proszę mnie powiadomić kiedy ten festiwal będzie.
Prześlij komentarz