Zupełnie niedawno Czesław śpiewał o tym, że nie ma czasu na... (autocenzura). Z uwagi na dojrzały wiek mam czasu w dostatecznej ilości. Na czytanie. A to dlatego, że: shoppingu nie uprawiam, do dyskotek ostatnio na chadzam (a chadzałem kiedyś?), w lokalach użyteczności publicznej nie przesiaduję (oni palą!) to i w związku z burymi popołudniami se czytam.
I korzystam (ku swemu także zdziwieniu!) z tego dziwactwa w sposób wyważenie nieumiarkowany. Czasem nawet w podobnym otoczeniu.
Tak się rozczuliłem nad tym własnym zapałem do pochłaniania książek, że aż sobie przypomniałem zupełnie niedawny jeszcze obyczaj głośnego czytania. Ładnych parę książek się familijnie przeżyło w ten sposób!
- Może by jeszcze kiedyś do tego pięknego zwyczaju odprawianego w dni słotne i pochmurne wrócić!?
PS. Uprzejmie informuję Osoby Zainteresowane, że wreszcie otrzymałem Dyplom. Ku mojemu rozczarowaniu jego wręczeniu nie towarzyszyła żadna pompa. Na co liczyłem. Zamiast w Ambasadzie Amerykańskiej ta mniej niż skromna uroczystość odbyła się na poczcie. Osiedlowej. - Gdy minie mi osłupienie to może napiszę coś więcej.
czwartek, 14 stycznia 2010
Nie mam czasu (107)
Autor: Obserwator Toruński o 05:42
Etykiety: Dyplom, głośne czytanie, mała architektura
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz